Ahoj! W pierwszym poście zapomniałam wyjaśnić
skąd taka, a nie inna nazwa bloga. Muzungu w kulturze afrykańskiej oznacza
białego człowieka, najczęściej zamożnego, bo skoro biały to na pewno majętny.
Miałyśmy okazję się o tym przekonać gdy czterech lokalnych panów obsłużyło nas
na lotnisku. Za usługę przeciągnięcia naszych walizek do oddalonego około 300
metrów pickupa policzyli nam 20 USD, nieświadome niczego dałyśmy im ten hajs.
Później dowiedziałyśmy się, że średnia dniówka Zambijczyka, taka nie najniższa,
nie najwyższa to 3/4 USD, zatem panowie nas całkiem ładnie wydoili, w końcu
jesteśmy muzungu. Muzungu na Czarnym Lądzie, biała ja na czarnej ziemi, zamożna
bynajmniej nie jestem, biała - a i owszem.
Nasza podróż do Zambii.
Jak wspomniałam w pierwszym
poście, leciałyśmy we 4, tzw. #zambiateam, jak samozwańczo zwykłyśmy siebie
określać. Wszystkie leciały do Lusaki, ale tylko ja z Anką zostaniemy tutaj na
rok, Weronika z Eweliną najbliższe 12 miesięcy spędzą w oddalonej około 700km
na północ od Lusaki, Mansie.
#lusakateam: ja, Anka, Ewelina i Weronika |
Podróż, nie powiem, że tułaczka,
bo byłoby to przejaskrawieniem, obejmowała 3 loty, 2 przesiadki, ponad 12 godzin
w powietrzu, a przy tym niewiele snu. Warszawa – Frankfurt (Niemcy) – Addis
Ababa (Etiopia) – Lusaka (Zambia). Generalnie poszło gładko, ale pewne problemy
pojawiły się już w Warszawie, samolot na starcie miał około 50 min opóźnienia,
a my miałyśmy niecałe półtorej godziny na przesiadkę we Frankfurcie, gdzie
musiałyśmy jeszcze zmienić terminal. Nie obyło się bez przebieżki, ale udało
się zdążyć i to wcale nie na styk. Do Etiopii doleciałyśmy na czas, ten lot był
najdłuższy, 7 godzin w chmurach. Etiopskie lotnisko było swoistym preludium
afrykańskich standardów i infrastruktury. Łazienki bardzo wyraźnie odstawały od
tych do jakich przyzwyczajeni jesteśmy w Europie. No ale nie o toalety w tym
wszystkim chodzi.
Lotnisko w Addis Ababie (Etiopia) |
Ostatni lot, już bezpośrednio do
Lusaki, okazał się towarzyską niespodzianką, gdyż do rzędu, który zajmowały
Ania z Weroniką dołączyła siostra zakonna. Wymiana uprzejmości po angielsku, po
czym chwilę później okazuje się, że mamy do czynienia z Polką. Siostra Edyta,
bo tak miała na imię nasza towarzyszka podróży, reprezentuje Siostry Służebniczki NMP, od 15 lat posługuje w zambijskim szpitalu w miejscowości
Katondwe, oddalonej niecałe 300 km na wschód od Lusaki.
Z siostrą Edytą, towarzyszką podróży z Addis do Lusaki |
4 września roku pańskiego 2018,
godzina 13.00 (gwoli ścisłości Lusaka jest w tej samej strefie czasowej co
Polska, więc obyło się bez tych wszystkich jetlagów i przesunięć zegarka),
jesteśmy w Lusace. Czas na formalności, załatwiłyśmy miesięczną wizę, której
mamy nadzieję nie przedłużać, gdyż siostra Prisca, którą już przedstawiłam,
musi nam załatwić tzw. work permit,
które umożliwi nam pracę wolontariacką i bez przypałowy pobyt w Lusace. Mamy
wizę, idziemy po bagaże, trochę z duszą na ramieniu, gdyż nasze koleżanki, dwie
Dominiki, które obecnie pracują na misji w Kasamie, gdy leciały do Lusaki taką
samą ścieżką jak my, doświadczyły wątpliwych przyjemności. Jednej z nich
zaginęły obydwa bagaże, drugiej jeden. Niezbyt sympatycznie, toteż my same asekuracyjnie
podchodziłyśmy do tematu. Dzięki Bogu każda znalazła swoje walizy, bez ubytków,
wszystkie kółka, uchwyty, a co najważniejsze zawartość, były na swoim miejscu.
Siostra Prisca czekała na nas na lotnisku, a oprócz niej komitet powitalny
dziewczynek, które wykonywały lokalne tańce i pokazy dla innej siostry, Teresy,
matki generalnej sióstr salezjanek, która jak się okazało leciała tym samym lotem co my z Addisa do Lusaki.
Także już na wstępie miałyśmy okazję na żywo usłyszeć lokalne śpiewy okraszone
tańcem.
Iście afrykańskie powitanie siostry Teresy |
Apropos śpiewów, znacie tą
piosenkę: Susanna, I’m crazy loving you? Odkąd dowiedziałam się (a było to w
kwietniu tego roku), że moja misja będzie miała miejsce właśnie w Zambijskiej
Lusace zwykłam przemieniać Sussanę na Lusakę i nucić: Lusaka, I’m crazy loving
you. Czy takie loving to się okaże za rok, crazy na pewno, bo wszystko jest
tutaj inne, o czym więcej w kolejnym poście.
Z Bogiem!